wywiad dziennikarza z aktorem
3. Przejście do kina z desek teatru. 4. Praca z doświadczonymi aktorami i reżyserami. 5. Stosunek Żebrowskiego do literatury Sienkiewicza. 6. Przygotowania do roli Skrzetuskiego. 7. Interpretacja sienkiewiczowskiej postaci przed kamerą. 8. Stosunek Żebrowskiego do robienia kariery aktorskiej.
W sieci furorę robią fragmenty wywiadu z Ekke Overbeekiem, holenderskim dziennikarzem, autorem książki wydanej przez Agorę „Maxima Culpa. Jan Paweł II wiedział”, który sam mówi, że inspirował się informacjami podawanymi przez „Fakty i Mity”. Przypomnienie wywiadu wywołało reakcję prowadzącego go dziennikarza TVN Jacka Tacika.
Samuela Torkowska, uczestniczka 4. edycji "Top Model" i była partnerka Antoniego Królikowskiego, startuje do Sejmu z list Konfederacji. Kandydatka znana była wcześniej ze skandalicznych
To jeszcze bardziej rozsierdziło dziennikarza. Miał przewrócić kochankę na łóżko, usiąść na jej klatce piersiowej, wyzywać ją, pluć jej w twarz i wyrywać włosy z głowy. Wykręcał
Marcin Flint / fot. kadr z wideo. Znany dziennikarz muzyczny Marcin Flint okazał się być prowokatorem? Tak twierdzi Bedoes, który natychmiast zareagował na wywiad dziennikarza z Kalim. Według reprezentanta SBM Label Flint chciał sprowokować Kaliego jednym z pytań, jednak ten zachował klasę i nie dał się na to nabrać.
nonton film mangkujiwo 2 full movie lk21. To był bardzo emocjonalny i zaskakujący wywiad. Brytyjski dziennikarz i prezenter Piers Morgan zaprosił do rozmowy 69-letnią legendę amerykańskiego kina, Mickeya Rourke'a. Gwiazdor, który w wyniku nieudanych operacji plastycznych nie przypomina dawnego siebie, w programie "Piers Morgan Uncesored" dał prawdziwy upust emocjom i był niezwykle szczery. Przyznał na przykład, że według niego Tom Cruise jako aktor jest "nieistotny". "Facet od 35 lat gra tę samą przeklętą rolę" - powiedział odnosząc się do niedawnej kontynuacji filmu "Top Gun", w którym główną rolę po latach ponownie zagrał Cruise. "Nie mam dla tego szacunku, bo tu chodzi o pieniądze, a nie o aktorstwo". Później było tylko ciekawiej. Morgan w pewnym momencie poruszył temat trwającej na Ukrainie wojny. Mickey Rourke o Putinie: "Niech skończy to g..no" Rourke kompletnie się rozkleił, opowiadając co czuje, gdy widzi obrazy z objętego krwawą inwazją kraju. Głośno szlochając przyznał, że nie rozumie, czego chce Putin i że marzy, by "w końcu się obudził i po prostu przerwał to g..no". Morgan nie zamierzał odpuścić i przypomniał aktorowi incydent z udziałem rosyjskiego prezydenta, do którego doszło w 2014 roku. To wtedy Mickey Rourke został sfotografowany w koszulce z podobizną Putina. CZYTAJ TAKŻE: Putin ma wstydliwy problem z żołnierzami. Musi sobie radzić w nietypowy sposób Gen. Mieczysław Cieniuch: Słowa Putina kierują się na konflikt nuklearny Empatyczna strona Putina "To było dawno, ale chcę to wyjaśnić" - zapewnił aktor. Tłumaczył, że odwiedzał wówczas Rosję wraz z wieloma innymi gwiazdami, między innymi z Sharon Stone. Pojawił się tam na zaproszenie Putina. Jednym z punktów wycieczki była wizyta w dziecięcym szpitalu onkologicznym w Petersburgu. Jak twierdzi Rourke, tam zobaczył rosyjskiego prezydenta jako pełnego empatii. I dlatego założył później koszulkę z jego podobizną. Stwierdził jednocześnie, że to, co teraz się dzieje "nie mieści mu się w głowie". CZYTAJ TAKŻE: Kardashianki walczą na roznegliżowane ciała. Pozują w takich kostiumach, że szok! Mickey Rourke: gwiazdor, bokser i bankrut 69-letni Mickey Rourke był kiedyś uznawany za jednego z najprzystojniejszych aktorów Hollywood. Status gwiazdy przyniosły mu role w takich produkcjach, jak skandalizujące "Dziewięć i pół tygodnia", czy "Harry Angel". Potem na jakiś czas zadziorny amant zniknął z przestrzeni publicznej. W wyniku niełatwego charakteru i awantur w jakie wdawał się z reżyserami, nie był angażowany do żadnych produkcji i ledwo wiązał koniec z końcem. Powrócił w chwale rolą w "Sin City", a parę lat później przypieczętował wielki comeback "Zapaśnikiem". Warto przypomnieć, że Rourke jest również zawodowym bokserem. Sonda Mickey Rourke jest dobrym aktorem? Tak Nie Nie mam zdania Nie kojarzę
Dołącz do Amazon Prime z tego linku, skorzystaj z promocji (30 dni za darmo) i kupuj taniej podczas pierwszego Amazon Prime Day w ostatnim czasie głośno jest o Sebastianie Fabijańskim. Nie chodzi jednak o zmierzający na sklepowe półki najnowszy solowy album artysty zatytułowany Cukier, tylko o zawirowania w jego życiu prywatnym. Najpierw fanami i plotkarskimi serwisami wstrząsnęła informacja, że rozstał się z Julią Kuczyńską (lepiej znaną jaką Maffashion), a potem sam zainteresowany zamieścił w mediach społecznościowych wpis o byciu wydaje się ze sobą połączone, bo w sieci nie zabrakło domysłów i doniesień, że trudna sytuacja w związku z Maffashion zmusiła Sebastiana Fabijańskiego do ostrego imprezowania. Wtedy właśnie doszło do tajemniczego spotkania z transpłciową skandalistką znaną jako Rafalala, którego pokłosiem miał być wspomniany szantaż. W całej tej sprawie jest mnóstwo niejasności. Aktor postanowił jednak się oczyścić i wyjawić wszystko w jednym z wywiadów. Sebastian Fabijański szczerze o sytuacji z Rafalalą Sebastian Fabijański udzielił obszernego wywiadu Michałowi Dziedzicowi z Pudelka. Jak czytamy we wstępniaku, aktor sam przyznał, że to była najtrudniejsza tego typu rozmowa w jego życiu. Nic więc dziwnego, że w tytule widnieje, iż jest to spowiedź artysty. Otwarcie mówi on bowiem o tym, co go spotkało. Jest to dyskusja bez tabu, dlatego usłyszymy jak to w trakcie wywołanego lekami i narkotykami blackoutu trafił do mieszkania względu na stan w jakim się znalazł, Sebastian Fabijański nie ma pojęcia jak trafił do Rafalali, ani co go do tej wizyty skłoniło. Podejrzewa, że "ktoś go na to nakręcił". O tym, co tam się zdarzyło na dobrą sprawę dowiedział się, kiedy zobaczył filmik z tego zdarzenia, który transpłciowa skandalistka zamieściła w swoich mediach społecznościowych. Potem miało dojść do szantażu, bo podobnych nagrań miało być więcej. Zapytany o to przez dziennikarza aktor odpowiedział: W momencie kiedy jesteś nagrany raz, zaczynasz wpadać w pętlę, niemal w paranoję, że jesteś nagrywany ciągle. I nie tylko przez jedną osobę. (…) Ten strach, że jesteś nagrywany i ta pętla, ta czujność, coś takiego przerażającego dla głowy, powodowało bardzo sprecyzowane myślenie w tym kierunku. Każde słowo odbierasz jako groźbę, każde słowo odbierasz jako szantaż. Na ten moment nie mogę powiedzieć: "tak, był to szantaż", bo ja to oddałem w ręce prawników i to oni się wypowiedzą jak to jest w świetle prawa. Natomiast to co ja czułem w tej bardzo trudnej sytuacji, to takie jest. Ale wiem o tym też, że moja percepcja była bardzo zaburzona. Byłem w piekle, a to piekło to jest ciągłe napięcie, ciągłe bycie w zagrożeniu. Sebastian Fabijański przyznaje, że w tamtym momencie nawet tak prosta czynność jak wchodzenie na media społecznościowe, wiązała się ze "ściskiem w żołądku". Nie wiedział bowiem, co go czeka. Czy zaraz nie trafi na kolejny filmik ze swoim udziałem. Spotkał się jednak w końcu z Rafalalą i obejrzał wszystkie nagrane materiały. Na własne oczy zobaczył, że nie ma tam nic zdrożnego. "Tam nic się nie wydarzyło. Dzisiaj już to wiem" - stwierdza aktor. Sebastian Fabijański wypowiada się w innym tonie niż wcześniej W udzielonym wywiadzie Sebastian Fabijański wypowiada się w zupełnie innym tonie niż jeszcze niespełna tydzień temu, kiedy wydał oświadczenie w tej sprawie. Brzmiało ono tak:Sebastian Fabijański - InstagramTeraz Sebastian Fabijański jest bardziej zachowawczy. Jak zauważył dziennikarz, wydaje się wręcz asekuracyjny. Przywołane oświadczenie było bowiem pisane w emocjach. Aktor przyznaje, że w tym momencie musi wypowiadać się ostrożniej, bo jeśli sprawa trafi na wokandę każde słowo będzie miało znaczenie. Na razie jednak, jak też już wcześniej wspomniał, czeka na opinię prawników, czy ich zdaniem do szantażu rzeczywiście doszło. Sebastian Fabijański o zdradzie Z każdym kolejnym pytaniem, wywiad staje się coraz bardziej osobisty. Sebastian Fabijański opowiada w nim bowiem jeszcze o swoich uczuciach po narodzinach syna i jak to było z "odrzuceniem seksualnym" ze strony Maffashion. Na pytanie czy wtedy właśnie zaczął zdradzać, odpowiada następująco: Czy zacząłem zdradzać… Na pewno miałem różne, bardzo różne myśli i emocje. Targały mną różne bardzo pomysły. Natomiast… no nie byłem fair wobec Julki. I bardzo jest to dla mnie trudne, haniebne wręcz, że nie byłem fair. Bardzo jest mi z tego powodu przykro i wstyd. Nie chcę tutaj świrować na jakiegoś lovelasa, bo ja nigdy nie robiłem takich rzeczy. Ja nie zdradzałem swoich kobiet, ale tutaj jakoś zwariowałem po prostu. Przepraszam z tego tytułu. Publicznie przepraszam za to Julię. Sebastian FabijańskiJak sam przyznaje, Sebastian Fabijański nie ma zamiaru uciekać od konsekwencji swoich czynów, ani prać publicznie brudów. Twierdzi, że jest teraz "pogubiony w wielu aspektach" i czuje się źle z tym, jak się sprawy potoczyły. Popełnił wiele błędów, ale szczerze mówi o tym, jak bardzo chciałby, aby razem z Maffashion stworzyli "fajny związek rodziców" dla ich syna. Fanom aktora pozostaje trzymać kciuki, aby tak właśnie się zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider’s Web.
Fot. materiały prasowe Showmax Podczas konferencji prasowej serialu „Rojst” mieliśmy okazję przeprowadzić krótką rozmowę z wybitnym polskim aktorem, Andrzejem Sewerynem, który w nowej produkcji Showmax wciela się w postać Witolda Wanycza - dziennikarza o pełnej tajemnic przeszłości. Andrzej Seweryn w ciągu swojej wieloletniej, międzynarodowej kariery współpracował z licznymi słynnymi reżyserami, Andrzejem Żuławskim, Agnieszką Holland, Stevenem Spielbergiem, Jerzym Hoffmanem oraz Andrzejem Wajdą. Wysoka pozycja w filmowym świecie nie przeszkadza mu jednak w podejmowaniu współpracy z młodymi, początkującymi twórcami, których bardzo ceni. Ostatnim filmem kinowym, w jakim wystąpił, był pełnometrażowy debiut Jana P. Matuszyńskiego pt. „Ostatnia Rodzina”, w którym wraz z Dawidem Ogrodnikiem wcielili się w Zdzisława i Tomka Beksińskich. Teraz ten sam duet aktorski możemy podziwiać w „Rojście” - produkcji innego debiutanta, Jana Holoubka, gdzie Andrzej Seweryn gra postać doświadczonego i nieco zgorzkniałego dziennikarza, Witolda Wanycza. Fot. foto: materiały prasowe Showmax W rozmowie z portalem aktor wyraził swoje uznanie wobec młodych filmowców i zdecydowanie zaznaczył, że nigdy nie pomyślał, by ich nakierowywać bądź dawać im wskazówki wynikające z jego wieloletniego doświadczenia w pracy aktora, reżysera i wykładowcy: Szanuję bardzo Janka, tak samo jak szanowałem Janka Matuszyńskiego, ale nie tylko dlatego, że był moim reżyserem, ale dlatego, że jest mądrym reżyserem - tak jak Matuszyński. Nie było więc powodów, żeby w ogóle zastanawiać nad różnicą naszych doświadczeń. Zresztą to reżyser jest odpowiedzialny za całość. Ja za to, żeby dobrze realizować jego wizję filmu, roli. Wizja lat 80., jaką Jan Holoubek prezentuje w serialu „Rojst” jest wyjątkowo ponura. To szara i brzydka rzeczywistość, która pod powierzchnią skrywa mroczne tajemnice. Właśnie tak ostatnią dekadę PRL-u zapamiętał reżyser. Czy zdaniem Andrzeja Seweryna jest to obraz autentyczny? Tak. Swetry, papierosy, brody, długie włosy - koszmar. Nasza higiena pozostawiała wiele do życzenia. I to widać na ekranie. O swoim skrupulatnym podejściu do szczegółów charakteryzujących lata 80. twórcy wspominali już podczas konferencji prasowej. Klimat tamtych czasów starali się oddać nie tylko poprzez muzykę, stroje czy scenografię, ale również w takich detalach jak np. brudne palce ówczesnych dziennikarzy. Czy właśnie to precyzyjne podejście twórców do tematu przekonało Andrzeja Seweryna do zagrania w serialu produkowanym dla platformy streamingowej? W ogóle sobie nie stawiałem pytania, czy „Rojst” jest serialem, czy zwykłym filmem. Seriale dla aktora to są filmy. Tym bardziej, że istnieją przecież filmy wieloczęściowe. Dla mnie ten problem nie istnieje. To jest raczej problem ludzi, którzy oceniają, że serial to coś gorszego niż film. Dla mnie to bzdura. Jeśli serialem jest „Rojst”, to ja życzę sobie i wszystkim filmowcom, żeby robili filmy tak dobrze, jak jest zrealizowana ta produkcja Showmax. Fot. foto: materiały prasowe Showmax Zrealizowany z kinowym rozmachem serial „Rojst” z Andrzejem Sewerynem i Dawidem Ogrodnikiem w rolach głównych, którzy po raz kolejny tworzą na ekranie fantastyczny duet, zadebiutował na platformie Showmax 19 sierpnia 2018. Premiera nowego odcinka już w następną niedzielę, 26 sierpnia 2018.
Podczas konferencji prasowej programu "Przez Atlantyk" Antek Królikowski zaatakował dziennikarza popularnego serwisu. Aktor miał się zachowywać bardzo agresywnie. Ten rok nie zaczął się dobrze dla Antka Królikowskiego i niestety wygląda na to, że to dopiero początek problemów aktora. Artysta wystąpił publicznie po raz pierwszy od pojawienia się doniesień o jego rozstaniu z Joanną Opozdą. Świeżo upieczony tata wziął udział w konferencji prasowej programu "Przez Atlantyk", w którym występuje wraz Renatą Kaczoruk i Natalią Przybysz. W trakcie wydarzenia Antek Królikowski ostro starł się z jednym ze zgromadzonych dziennikarzy. Podczas afery padły nieprzyjemne słowa. Poszło o prywatne życie aktora. Media relacjonują, że jego postawa zaniepokoiła pozostałych uczestników konferencji. Antek Królikowski zaatakował dziennikarza: "Nie będę rozmawiał z kmiotem" O aferze z udziałem Antka Królikowskiego napisał portal Zgodnie z relacją mediów w trakcie konferencji prasowej, na której pojawili się uczestnicy programu "Przez Atlantyk", aktor w nieprzyjemny sposób wypowiedział się na temat dziennikarza Michała Dziedzica. Przed spotkaniem poprosił o niezadawanie pytań dotyczących życia prywatnego. Z doniesień wynika, że redaktor nie miał jednak okazji do rozmowy z artystą, ponieważ od razu został obrażony. Zobacz także: Małgorzata Rozenek o rozstaniu Antka Królikowskiego i Joanny Opozdy! "Najważniejszy jest Vincent" Pawel Wodzynski / East News Pudelek po serii kłamliwych artykułów chce ze mną wywiad. To są jakieś jaja - miał powiedzieć Antek Królikowski. Kłamliwych, Antek? To wszystko było kłamstwem? - odpowiedział Michał Dziedzic. Nie będę rozmawiał z kmiotem, który stosuje dziwne manipulacje w moim życiu... Ja się nie mogę odnosić do tego, co mi zarzucacie ze względu na stan zdrowia mojej żony - miał dodać aktor. Pawel Wodzynski/East News Antek, zdradziłeś ciężarną żonę z sąsiadką. Nie jest ci wstyd? - zapytał dziennikarz portalu Co ty człowieku gadasz w ogóle. Nie masz pojęcia, co ty mówisz. Zabierzcie tego gościa - miał zakończyć artysta. Jak przekazał zachowanie Antka Królikowskiego zaniepokoiło osoby uczestniczące w konferencji prasowej. Na wymianę zdań zwrócić uwagę miały także inne gwiazdy, pracownicy oraz dział PR stacji TVN. Niektórzy obawiali się, że sytuacja wymknie się spod kontroli i w przypływie emocji dojdzie do rękoczynów. W tle nagrania opublikowanego przez serwis widać Liroya, który prosi, by Antoni nie odpowiadał na pytania dziennikarza. Wszyscy się wystraszyli. To wyglądało, jakby on zaraz miał się rzucić na dziennikarza. Był bardzo agresywny. To było straszne - stwierdziła jedna z dziennikarek na łamach serwisu ADAM JANKOWSKI/REPORTER Zobacz także: Antoni Królikowski cierpi po rozstaniu z Joanną Opozdą: "Jest w słabej formie psychicznej" Redakcja przekazała, że zaatakowany przez aktora Michał Dziedzic nie miał zamiaru pytać o prywatne życie Antka Królikowskiego - zgodnie z ustaleniami ogłoszonymi przed rozpoczęciem konferencji prasowej. Warto przypomnieć, że to właśnie poinformował, że Antek Królikowski rozstał się z Joanną Opozdą. mat. prasowe POLSAT
Czasem można odnieść wrażenie, że polski światek medialny kroczy od skandalu do skandalu. Część tego typu wydarzeń jest w oczywisty sposób wykreowana, dla zdobycia dodatkowych wyświetleń i odsłon, ale czasem granice dobrego smaku naprawdę zostają przekroczone. Ledwie wczoraj pisałem o ksenofobicznych żartach prowadzących Dzień Dobry TVN, a już na jaw wyszła kolejna afera, tym razem związana z magazynem ostatni weekend w drukowanej wersji Vivy oraz na stronie internetowej ukazał się wywiad Romana Praszyńskiego z Anną Marią Sieklucką, która zagrała główną rolę w zbliżającym się filmie „365 dni”. Adaptacja powieści erotycznej Blanki Lipińskiej zapowiada się na produkcję daleką od zwyczajowych, ugrzecznionych standardów pokazywania seksu w polskim kinie. W żaden sposób nie upoważniało to jednak dziennikarza do przeprowadzenia tak, mówiąc wprost, obleśnej rozmowy. Roman Praszyński pytał Annę Marię Sieklucką czy lubi seks, nałożyła na casting koronkową bieliznę i o jej doświadczenie seksualne. Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że wszystkie wspomniane tematy nie mają nic wspólnego z filmem „365 dni” i nie powinny znaleźć się w artykule publikowanym przez ogólnopolski magazyn. Na tego typu pytaniach się jednak nie kończy. Cała rozmowa została przeprowadzona w atmosferze „rubasznego” egzaminowania i niezdrowej ciekawości dotyczącej prywatnego życia aktorki. Nie twierdzę tutaj, że w wywiadzie nie można pytać o graną przez aktora czy aktorkę scenę erotyczną. To jest część pracy osób występujących w filmach, a przy tym często trudne wyzwanie. Osoba przeprowadzająca rozmowę musi jednak zawsze szanować granicę rozmówcy, a swoje pytania adresować w odpowiedniej swoim życiu zawodowym przeprowadziłem mnóstwo wywiadów z aktorami, pisarzami czy celebrytami. Nie wszystkie pytania były łatwe, czasem dotyczyły też spraw prywatnych. W przypadku najtrudniejszych kwestii zawsze uprzedzałem rozmówcę, że nie musi odpowiadać na pytanie i zrozumiem, jeśli o pewnych tematach nie będzie chciał rozmawiać. Wiem, że wielu moich kolegów po fachu prezentuje podobny szacunek do osób, z którymi rozmawiają. Nie wolno też ignorować faktu, że autorem wywiadu Vivy jest mężczyzna i rozmawia w taki sposób z kobietą. Nie znam Romana Praszyńskiego (prawdę mówiąc po przeczytaniu omawianej rozmowy, nie mam ochoty go poznawać). Nie wiem, czy na taką formę zdecydował się sam, czy też została mu odgórnie narzucona. Nie ma to jednak tak naprawdę większego znaczenia. Wiadomo bowiem, że rozmowa z aktorem występującym w głównej roli obok Siekluckiej wyglądałaby zupełnie inaczej. Najwyższy czas wyrazić głośny sprzeciw wobec takiego traktowania kobiet w branży #Metoo wybuchł w Stanach Zjednoczonych i to właśnie tam wydarzyła się większość omawianych przed media nadużyć. Naiwnością byłoby jednak sądzić, że podobne sytuację nie miały nigdy miejsca również w Polsce. To tylko jedna z wielu tajemnic poliszynela znanych w całym środowisku aktorskim. Molestowanie może przybierać różne formy również słowną, dlatego każdy podobny przejaw seksistowskich zachowań należy piętnować. Wystarczy zresztą spojrzeć na komentarze pod wywiadem Vivy, żeby poznać odczucia kobiet, które przeczytały pseudo-wywiad z Sieklucką. To zażenowanie, obrzydzenie i gniew. Skierowane w stronę dziennikarza, ale również magazynu, który zdecydował się opublikować. Trzeba sobie wprost powiedzieć, że Viva ponosi tu dużą część odpowiedzialności, bo jak widać nie widzieli nic złego w tekście Praszyńskiego. Wiele osób zastanawia się także, dlaczego Anna Maria Sieklucka nie wyszła z wywiadu lub w ramach autoryzacji nie odniosła się do najbardziej kontrowersyjnych fragmentów. Przyznam, że również przeszła mi przez myśl ta ktoś twierdzi jednak, że odtwórczyni głównej roli w „365 dniach” czuła się dobrze podczas rozmowy, to powinien zwrócić uwagę na cytat użyty przeze mnie w tytule tekstu. Sieklucka mówi w nim wprost, że czuje się niekomfortowo. Dobry dziennikarz nie lekceważy takich słów, ale Praszyński w kolejnym zdaniu poszedł jeszcze o krok dalej i zapytał aktorkę o jej doświadczenie seksualne. Czy naprawdę potrzebujemy więcej dowodów na jego winy? Zresztą oskarżanie ofiary, że nie dość dobrze się broniła, to droga aż nazbyt często obierana przez polskich komentatorów. Nie powinniśmy po raz kolejny nią podążać. AKTUALIZACJA [ r., godz. 16:25] Wywiad został usunięty ze strony Vivy.
wywiad dziennikarza z aktorem