wywiad po angielsku z gwiazdą

Nagle zobaczyłam kobietę w czarnych okularach przeciwsłonecznych. Byłam zaskoczona, że nosi je w środku budynku. Ciocia powiedziała, że to ! Zdałam sobie sprawę, że ma rację. Poprosiłam ją o autograf. Zgodziłą się i napisała swoje imię w moim kalendarzu. Byłam bardzo szczęśliwa i wróciłam do domu z uśmiechem na twarzy. Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o Napisz po angielsku wywiad z gwiazdą (obojętnie jaką, byle żeby to była kobieta) Ma być 6 pytań i odpowiedzi na nie. Daje na… Patkaa432 Patkaa432 Tłumaczenie hasła "być główną gwiazdą" na angielski. headline jest tłumaczeniem "być główną gwiazdą" na angielski. Przykładowe przetłumaczone zdanie: Jak dla mnie to ty mogłabyś być główną gwiazdą, ale ↔ Actually, I would have had you headline, but być główną gwiazdą. + Dodaj tłumaczenie. Musisz przetłumaczyć "STAŁ SIĘ GWIAZDĄ" z polskiego i użyć poprawnie w zdaniu? Poniżej znajduje się wiele przetłumaczonych przykładowych zdań zawierających tłumaczenia "STAŁ SIĘ GWIAZDĄ" - polskiego-angielski oraz wyszukiwarka tłumaczeń polskiego. Iga Świątek - wywiad po 17 z rzędu zwycięstwie z Naomi Osaką (wywiad jest po angielsku ale można włączyć polskie tłumaczenie) 20-latka nie dała rywalkom żadn nonton film mangkujiwo 2 full movie lk21. polski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński angielski Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. Boo Hoo. Poszliśmy do łóżka o północy po obejrzeniu dziwnego filmu z gwiazdą Adrien Brody. We went to bed eat midnight after watching a strange movie starring Adrien Brody. Pozostałe wyniki Czyli reżyser filmu sypia z gwiazdą. Jesteśmy na planie Even Angels Must Earn Their Wings z gwiazdą filmu, Lito Rodriguezem. We are on the location of Even Angels Must Earn Their Wings with its star, Lito Rodriquez. Myślałam sobie, czy nie uważasz, że umawianie się z gwiazdą filmu będzie trudne? Wywiad z gwiazdą filmu "Zwyczajna dziewczyna" Speaking in an interview with the... Adaptacja bestsellerowej powieści kryminalnej Fulvio Ervasa to wytrawna komedia kryminalna z gwiazdą filmu "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie". The adaptation of the best-selling crime novel by Fulvio Ervasa is a consummate crime comedy with the star of the movie "It's good to lie in good company." Niespełna 700 kilometrów z ładunkiem, będącym gwiazdą niejednego filmu z lat '60 ubiegłego wieku. Almost 700 kilometers with a load that was a star of many movies from the '60s. Wenus, wyglądasz jak gwiazda filmu. Trevor był gwiazdą nowego filmu Paula. Danuta Szaflarska została pierwszą gwiazdą polskiego filmu. Jesteś gwiazdą filmu, idź na zwierzęta. Get into character and head toward the animals. Pozwolił mi zostać gwiazdą filmu akcji. On był mistrzem i wtedy gwiazda filmu. Nie chciałbyś być gwiazdą filmu? . Sounds like something Robbie would say about himself. Jestem gwiazdą filmu Yankee Doodle Doctor. Kiedy zarabiasz tony pieniędzy, możesz być gwiazdą filmu albo piosenkarzem. Cheers! When you have earned tons of money, you can be a movie star or a singer. Gwiazda filmu i ja tworzyliśmy niezłą parę. Uważa się, że Blanche Hudson, gwiazda filmu lat trzydziestych... It's believed Blanche Hudson, film great of the early '30s... Na lewo, Baby Ray, gwiazda filmu i estrady. To my left, Baby Ray, star of stage and screen. Bycie gwiazdą filmu jest moim marzeniem, przyjacielu. Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 970. Pasujących: 1. Czas odpowiedzi: 263 ms. Documents Rozwiązania dla firm Koniugacja Synonimy Korektor Informacje o nas i pomoc Wykaz słów: 1-300, 301-600, 601-900Wykaz zwrotów: 1-400, 401-800, 801-1200Wykaz wyrażeń: 1-400, 401-800, 801-1200 Razorlight? Oni naprawdę sporo w muzyce namieszali… W samej Wielkiej Brytanii sprzedali prawie pięć milionów egzemplarzy swoich płyt, za pierwsze dwie zdobywając poczwórną platynę. Muzycy nigdy nie ukrywali, że stawiają przede wszystkim na dobre piosenki – większość wyśmienicie łączy w sobie energetyczny rock’n’roll z niemal popowymi melodiami, które już po pierwszym przesłuchaniu na długo zostają w głowie. Ogromną popularnością cieszyły się zwłaszcza „Golden Touch”, „Somewhere Else”, „In The Morning" i „America”.Razorlight, który powstał w 2002 roku z inicjatywy wokalisty i gitarzysty Johnny'ego Borrella, dwukrotnie gościł w Polsce, grając świetnie przyjęte koncerty w 2009 roku w Warszawie i dwa lata później w Bydgoszczy. Tym razem będzie gwiazdą imprezy Wianki nad Wisłą 2014, które odbędą się 21 czerwca na warszawskim Podzamczu. Koncert poprzedzony będzie występami zespołów Hey, Dżem oraz Łąki Łan. Warto podkreślić, że polscy fani będą mogli zobaczyć i usłyszeć nowy skład zespołu - jedynym jego oryginalnym członkiem jest Borrell. I to właśnie z nim umówiliśmy się na telefoniczny wywiad. Paweł Piotrowicz: Razorlight zaliczany jest do czołowych zespołów tak zwanego indie rocka. Lubisz to określenie?JOHNNY BORREL: Nie wiem, nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Jesteśmy zespołem rockowym, choć szliśmy również w naszej muzyce w stronę popu. Po porostu staramy się tworzyć dobre piosenki, tak jak to robili kiedyś Beatlesi. Nie przymierzając oczywiście [śmiech]. Od szyldów i określeń są dziennikarze. Zachowałeś jakieś wspomnienia z polskich koncertów?Same dobre. O ile pamiętam, zawsze byliśmy u was fantastycznie przyjmowani. Ludzie wykazywali wielki entuzjazm i doskonale bawili się na naszych koncertach. Mam nadzieję, że tym razem będzie podobnie, choć przyjeżdżam do Warszawy z praktycznie nowym składem. Czego możemy spodziewać się po koncercie na imprezie Wianki nad Wisłą 2014?Tego, co w Razorlight najlepsze. Naturalnie wrócimy do naszych starych utworów, zwłaszcza z pierwszych dwóch płyt, będą też niespodzianki. Ja naprawdę kocham koncerty, małe i duże, ostatnio bardziej niż kiedykolwiek. Jestem głodny grania. Lubię włączać do niego element improwizacji, bez której byłoby na scenie nudno. To będzie najlepszy Razorlight w o nowym składzie - w zespole nie ma już muzyków, którzy grali z tobą przez lata: Björna Agrena i Carla Dalemo. Co się stało?Po prostu się rozstaliśmy, z różnych powodów, tak jak to bywa w małżeństwie. Media sporo o tym pisały, a nawet uśmiercały zespół, ale nic z tego nie było prawdą. Razorlight nigdy nie przestało grać, miało po prostu roczną przerwę. Mówisz o roku przerwy, ale od wydania ostatniej jak dotąd płyty „Slipway Fires” mija właśnie sześć lat. Skąd tak długa przerwa?Kilka lat temu zaczęliśmy pracę nad nowym krążkiem, ale z jakiegoś powodu pomysły, które się wtedy pojawiały, nie były dobre. Byłem wtedy bardzo sfrustrowany zachowaniem wytwórni płytowej, a właściwie całym rynkiem muzycznym. Wszystko niestety sprowadza się do pieniędzy, coraz mniej się liczą sztuka, artyzm, emocje, prawda. Dalej krytycznie na to patrzę. Zamiast nowego albumu Razorlight, postanowiłem się zresetować i bez obciążeń czy oczekiwań wydać płytę solową, „Borrell 1”.Jest szansa na nową płytę zespołu?Oczywiście, ale najpierw chcemy pograć w lecie na festiwalach. Chemia między nami jest niesamowita, a głowa pęka mi od pomysłów. Mam wrażenie, że to dla nas początek zupełnie nowego rozdziału. Problemem są wytwórnie płytowe. W dalszym ciągu postrzegają Razorlight głownie jako maszynkę do robienia pieniędzy, a ja żadną maszynką nigdy nie byłem i nie będę. Masz przecież własną wytwórnię, ale to mała niezależna firma. Jesteśmy na nią zbyt wielcy [śmiech]. A wydawać płytę gdzieś, gdzie będę zmuszony iść na różne szkodzące muzyczne kompromisy i użerać się z ludźmi, których w ogóle to, co tworzymy, nie obchodzi, nie zamierzam. Nie zostałem muzykiem po to, by zdobyć sławę i pieniądze, lecz z potrzeby serca. Najgorsza w tym wszystkim jest sytuacja, gdy udaje ci się nagrać wielki przebój, a takim niewątpliwie była dla nas „America”, a potem wszyscy oczekują, że będziesz tworzył jego kopie. Próbowałem to robić i nie czułem się z tym dobrze. Dla mnie, jako muzyka, o wiele ciekawsze od powiększania czyjegoś portfela jest podejmowanie jest dla ciebie muzyka?Wspaniałym językiem, starszym niż słowa, który jednoczy ludzi, dotyka ich wnętrza w sposób dla innych form sztuki nieosiągalny. Niestety, w ostatnich dwóch dekadach wszytko to zeszło na drugi plan. Nie widzę dziś żadnego, absolutnie żadnego młodego zespołu, o którym za dwadzieścia pięć lat ktoś powie „oni byli wielcy” albo „oni są wielcy”. Prawie wszystko, co dziś powstaje, jest sztuczne, nieprawdziwe, nastawione na zysk. Dla mnie muzyka i show-biznes to dwie zupełnie odrębne materie, niemające ze sobą nic wspólnego. Dziesięć lat temu, po wydaniu debiutanckiej płyty „Up All Night”, a następnie drugiego albumu „Razorlight” stałeś się wielką gwiazdą. O tobie i zespole pisały największe media, sam trafiałeś nawet okładkę „Vogue’a”, związałeś się też z aktorką Kirsten Dunst. W ostatnich latach zupełnie się wyciszyłeś. Dlaczego?Nie interesuje mnie bycie celebrytą, uśmiechanie się do fotoreporterów i udzielanie wywiadów o tym, co jem na śniadanie. Sława jest jak narkotyk, na szczęście bardzo szybko udało mi się odbyć udany odwyk. Pojechałem na moim motocyklu na kilka miesięcy na piękną szkocką wyspę, na której mogłem się od wszystkiego odciąć, bez telefonu i Internetu.. Czytałem książki, spacerowałem po lesie, pisałem, a nawet udzieliłem kilku lekcji gry na gitarze w miejscowej szkole. To mi pomogło. Dziś nie zobaczysz mnie na żadnym lubisz Internetu? Nie, że nie lubię – nie znoszę. Nie używam Facebooka, nigdy nie zrobiłem sobie selfie i nie wrzuciłem jej na stronę, bo kompletnie nie rozumiem, czemu miałoby to służyć. Pokazaniu, jaki jestem fajny? Daj spokój… Muzyki też nie słucham z mp3, a wyłącznie z płyt. Cyfra brzmi okropnie. Czekam na czasy, gdy w muzyce znowu zdarzy się coś magicznego...Z trzech płyt Razorlight którą cenisz najbardziej?Pierwszą, „Up All Night”. To był praktycznie mój solowy album. Na drugiej mocniej poszliśmy w stronę popu, choć to właśnie ona osiągnęła największy sukces. To był dla nas dobry czas. Trzecia była mniej udaną próbą powtórzenia tej kiedyś: „Dylan robi frytki. Ja piję szampana”. Mógłbyś wytłumaczyć, o co chodziło?Nie mam pojęcia [śmiech]. Głupstwo bez znaczenia, wypowiedziane dla żartu na jakiejś konferencji prasowej. Dziwi mnie, że po dziesięciu latach nadal wzbudza to takie emocje. A pamiętasz swój najgorszy koncert?Jak dziś. To było w 2002 roku. Graliśmy jako support przed zespołem coverującym piosenki Kylie Minogue. Był naprawdę okropny, ale my zabrzmieliśmy jeszcze gorzej. Nauczyło mnie to dwóch rzeczy – nigdy nie pić przed koncertem ani nie wychodzić na niego w sytuacji, gdy mam gitarę nastrojoną do nuty E, a basista do D…Rozmawiał: Paweł Piotrowicz Ups. Wygląda na to, że strona której szukasz nie istniej. Może spróbuj wyszukać czegoś innego używając wyszukiwarki powyżej Let’s get you talking. Choose from 32,000+ tutors in 50 languages Find your tutor Bartosz Czartoryski: Patrząc na twoją filmografię, można by rzec, że szczególnie upodobałeś sobie adaptacje komiksów. Brandon Routh: Co tu kryć, już mój pierwszy film, „Superman: Powrót”, niejako przypisał mnie do kina komiksowego. Ale, bynajmniej, nie miałem nic przeciwko temu. Od zawsze czułem się związany z, mówiąc szeroko, fantastyką, dorastałem, oglądając starą trylogię o Supermanie, i interesowałem się popkulturą. Debiutancka rola otworzyła mi sporo drzwi. Dla młodziaka stawiającego dopiero pierwsze kroki w branży rola Supermana musiała być nie lada wyzwaniem. O tak. Miałem wówczas dwadzieścia parę lat i mało wiedziałem nie tylko o kinie, ale i o świecie, to był dla mnie poważny krok. Aż trudno uwierzyć, że od tamtej pory minęła już prawie dekada. Żałowałeś, że nigdy nie zrealizowano sequeli? Cóż mogę powiedzieć, nietrudno przywyknąć do roli Supermana. Chętnie założyłbym kostium jeszcze raz, ale i tak nie mam powodu, żeby kręcić nosem; jestem realistą i zdaję sobie sprawę, że gdyby nie „Superman: Powrót”, nie dostałbym kolejnych dobrych ról. Potem zagrałeś jeszcze w „Scott Pilgrim kontra świat” i „Dylanie Dogu”. Zatelefonował do mnie Edgar Wright, powiedział, że podobałem mu się jako Superman, i zaproponował mi rolę czarnego charakteru. Nie mogłem przecież mu odmówić, zresztą postać była świetna. Przy „Dylanie Dogu” musiałem poczynić gruntowne przygotowania, przeczytałem wszystkie komiksy z serii, jakie zostały wydane po angielsku. Ale oba tytuły nie są filmami superbohaterskimi, co mi odpowiadało, bo były zupełnie różne od „Supermana: Powrotu”. Nie obawiasz się zaszufladkowania? Patrzę na to nieco inaczej, bo wychodzę z założenia, że póki gram fajne postacie, to nie mogę narzekać. Z roli na rolę jestem aktorem dojrzalszym. A przynajmniej taką mam nadzieję. A teraz znowu grasz postać komiksową – Raya Palmera, czyli Atoma, w serialu „Arrow”. Dziwaczne uczucie. Można powiedzieć, że dziesiątą rocznicę mojego debiutu w skórze, a raczej stroju superbohatera obchodzę, grając innego superbohatera! Nie mogę się doczekać, kiedy nareszcie ludzie zobaczą mnie w nowym kostiumie. Nie ma pomiędzy Atomem i Supermanem podobieństwa? Obaj równie entuzjastycznie podchodzą do życia. Ale Clark Kent i jego pewna niezgrabność to oczywiście poza, zaś Ray Palmer jest jaki jest, to fanatyk nowych technologii, nauki, kocha to, co tworzy. A moc czerpie z kostiumu. Na razie jeszcze nie może, jak w komiksie, się zmniejszać, ale liczę, że i do tego dojdziemy. To byłoby coś! Krążą plotki, że miałeś jednak zagrać inną postać, Blue Beetle'a. Nigdy nikt nie proponował mi podobnej roli; negocjowałem ze studiem jedynie o Raya Palmera. Nie przeczę, że prowadzono rozmowy na temat Blue Beetle'a, ale osobiście nie usłyszałem na jego temat ani słowa. Zagrasz również w szykowanym spin-offie serialu. Co możesz zdradzić na jego temat? Pewnie cię nie zaskoczę, jak powiem, że znowu będziemy prać po gębach tych złych. Ale tym razem zbierze się nas co najmniej kilkoro, zobaczysz mnóstwo fajnych postaci z DC. Nie wydaje mi się, żebyśmy kręcili odcinki poświęcone konkretnym postaciom, raczej będziemy co tydzień walczyć ramię w ramię przeciwko jeszcze większymi i jeszcze zadziorniejszym zbirom niż ci, z którymi mają do czynienia Arrow i Flash. Na małym ekranie rządzi DC, ale kino to jednak poletko Marvela. Jak się te zmagania twoim zdaniem rozwiną? Trudno konkurować z Marvelem, dokonali czegoś naprawdę wyjątkowego. Ale i DC daje radę. Ich seriale są emitowane przez parę stacji. Niedługo jednak Marvel ruszy ze swoimi serialami, a DC z filmami, czyli jeszcze nic nie jest przesądzone. Na pewno zrobi się ciekawie. -- Emisja najbliższego odcinka serialu "Arrow" już 5 kwietnia o na Universal Channel. Odwiedź fanpage autora! Justyna Steczkowska to niewątpliwie jedna z bardziej uznanych polskich wokalistek. W związku z tym, że gwiazda raczy słuchaczy swoim wokalem już od 25 lat, świętowała ostatnio hucznie jubileusz część artykułu pod materiałem wideoZobacz także: Wywiad Fabijańskiego: kulisy, konsekwencje i oświadczeniaArtystka stale działa muzycznie. Kilka tygodni temu zaprezentowała fanom nowy utwór " wraz z teledyskiem, a w miniony weekend jako gość specjalny wystąpiła podczas gali Mister Supranational 2022. W trakcie imprezy transmitowanej przez Polsat piosenkarka wykonała hit Tiny Turner z filmu o przygodach Jamesa Bonda z 1995 roku - "Golden Eye".We wtorek Justyna postanowiła podzielić się z instagramową publicznością nagraniem z ostatniego Wam się podoba takie wykonanie "Golden Eye"? - dopytuje i apeluje pod wideo: Tylko błagam, nie piszcie, że nie jestem tak dobra jak Tina, bo to jest większość komentarzy była pozytywna, a obserwatorzy, stosując się do zaleceń idolki, nie porównywali jej do amerykańskiej gwiazdy. Cudnie było!;Mnie się bardzo podoba. Stworzyła pani swoją interpretację i brzmi inaczej. Bardzo ciekawie;Wow, jak dla mnie wyszło świetnie! - zachwycają się fani. Pod filmem pojawiło się jednak i kilka bardziej krytycznych strasznie. To nie twój repertuar. (...);Uwielbiam panią, ale niestety tym razem to nie to. Pierwszy raz zdarzyło mi się, że nie jestem w stanie przesłuchać pani wykonania do końca... Aż boli, gdy się tego słucha. Proszę zostać przy polskim repertuarze;Niestety, nie za każdym razem pani Justyna musi być perfekcyjna. Tym razem porwała się na kawałek za mocny do jej skali wokalnej - czytamy. O mało przychylny komentarz pokusił się też dziennikarz Adrian Nychnerewicz, który wytknął Justynie zły to jest, że ponoć słuch taki absolutny, a angielski taki koszmarny - obronie artystki błyskawicznie stanęli jej wielbiciele. Nie trzeba mówić wybitnie po angielsku, żeby wybitnie umieć śpiewać - zauważyła jedna z internautek. Nie przesadzałbym z tym wybitnie - odpisał jej doczekał się odpowiedzi także od samej Steczkowskej. Ach, to ty Adrianku! Kiedy otworzysz na mnie swoje serce i przestaniesz mnie hejtować? Zaoszczędziłbyś trochę czasu dla siebie i obojgu byłoby nam milej - zaczęła sympatycznie, następnie tłumacząc:Co do angielskiego, to jestem Polką, więc nic dziwnego, że mam wschodni akcent. W dalszej części komentarza piosenkarka postanowiła porównać się do zagranicznych gwiazd:Penelope Cruz mówi po angielsku z mocnym hiszpańskim akcentem i jest światowej sławy aktorką. Piękną, wybitnie utalentowaną i docenioną przez świat filmu i fanów. Nikomu jej akcent nie przeszkadza. Podobnie z akcentem jest u Bjork, Moniki Bellucci i innych artystów. Sztuka to emocje i uczucia, a nie idealny język - skwitowała. Ma rację?Oceń jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze ma racje, mnie tez wkurza jak większość krytykuje akcent. Dużo zagranicznych gwiazd mówi po angielsku z nalotem swojego języka ojczystego. Polacy to zawsze musza krytykować! Nie jesteśmy brytyjską kolonią, żeby mówić po angielsku z perfekcyjnym akcentem. Ważne, by móc się efektywnie porozumieć z obcokrajowcami. Co więcej, język angielski przestał być już własnością Brytyjczyków - oni również powinni dbać o to, aby inni ich rozumieli i wypowiadać się w przystępny sposób. Inaczej w pewnych sytuacjach mogą stracić szansę na lukratywne porozumienie z np. zamożnym Chińczykiem, który kaleczy ich język egzotycznym Polacy krytykuja to w jaki sposob ltos po angielsku mowi. Wszystkie inne marodowosci gratuluja sobie, jesli kilka slow potrafia w innym jezyku powiedziecNie lubię jej piosenek, za dużo wycia .no w końcu nie jest tłumaczem czy nauczycielem angielskiego, zjedzcie snickersaNajnowsze komentarze (358)Cudnie mu odpowiedziała 😍😅A mi się podobało, ludzie dajcie spokój już z tymi wiecznymi ocenami, bądźmy dobrzy dla siebie bo nasz świat i tak czeka zagłada!!! Zauważmy coś innego poza ciągłym umacnianiem swojej niskiej samooceny najdrobniejszymi błędami innych! Kto krytykuje niech sam wyjdzie nawet na środek trawnika przed blokiem i zaśpiewa lepiej, tacy z wszystkich znawcy... Proszę, trochę dobroci dla siebie nawzajem 😞Jusia, oprócz prezentowania figury w stylówkach zbyt młodzieżowych , nie robi nic .Te jej utworki , naśladownictwo , zenujące . Akcent to jej najmniejszy problem, bardziej drażniąca jest jej dziwna maniera buduarowej piosenkarki. Niestety mam okazję dość często ją spotykać niedaleko jej miejsca zamieszkania i na co dzień też ma taki styl. Robi zakupy w warzywniaku w falbaniastej sukience, a awokadio wybiera w ciemnych okularach:)Niestety Adrian ma rację, akcent akcentem i potrafi brzmieć słodko jeśli jest w nim lekkość. Utwór bardziej zagrany niż wyspiewany. Natomiast sama Justyna jest fajną wrażliwą artystką. "Upiór w operze" wykonany z Januszem Radkiem to sztos. PozdrawiamNie umie śpiewać. Tyle w tej kwestiiJaki słuch absolutny? Ledwie relatywny, a i to niedokształcony. Słychać to choćby po tym, jak potrafi zdetonować, albo śpiewa o 1/8 tonu za ma rację, to słabe wykonanie, brzmi wręcz amatorsko....I po co to było.....???Jak zwykle śpiewa cudzesy . No tak ...O tej pani można mówić wszystko, ale nikt nie umniejszy jej tego, że w wieku 50 lat wygląda na 15 lat młodszą siostrę Penelope Cruz, czy Moniki Belucci. I nie musi podobać się jej barwa głosu i repertuar, ale wokalnie jest petardą. Interpretacje to odrębna kwestia. Pani Justyno, jeśli Pani to czyta, to pełen szacunek, pomimo tego, że fanką nie jestem. Nie mam zupełnie słuchu muzycznego ale cóż jest nie tak z tym wykonaniem, brak mu dramatyzmu, to nie ta skala porównawcza, tak jak nie da się porównać Mozartem z Chopinem Hmmm...nie wiem czy zdajecie sobie sprawę ale w śpiewie akcentu nie ma,tylko w mowie,😅Wysoko się ceni i mocno porównuje. A tak naprawdę jest kiepska. I tyle.

wywiad po angielsku z gwiazdą